sobota, 8 stycznia 2011

Kłomino – miasto widmo

Opuszczone miasta to amerykańska specjalność. Często wystarczy wyłączenie ulicy biegnącej przez miasteczko z międzystanowego ruchu, by ludzie, którzy zarabiali na przejezdnych, wynosili się gdzie indziej, pozostawiając po sobie opuszczone domy. W Polsce na wyludnione wsie  najczęściej można trafić na terenach Bieszczad i Beskidów. Natomiast najbardziej znane miasto-widmo – Kłomino – znajduje się nieopodal Koszalina, bliżej Bornego Sulinowa, w zachodnio-pomorskim.


Miasto-obóz
Wybudowane w latach trzydziestych XX wieku Kłomino (wedy  Westwalenhof) zamieszkiwali ludzie z niemieckiego oddziału Służb Pracy. Z początkiem wojny miasto zostało całkowicie zmilitaryzowane na potrzeby obozu jenieckiego Oflag II D Gross-Born, w którym przebywał m.in. Leon Kurczowski (autor „Pierwszego dnia wolności”) i Stanisław Ryszard Dobrowolski (oficer Ludowego Wojska Polskiego) . Do 1945 roku do więzionych oficerów wojsk polskich dołączyli Rosjanie i Francuzi. Mimo wysokiego wskaźnika ucieczek jeńców to właśnie tutaj trafiło wielu powstańców warszawskich, a w obliczu zbliżającego się frontu Armii Czerwonej dowództwo zdecydowało o ewakuacji. Zaraz po wkroczeniu Rosjan do miasta obóz nadal pełnił swoją funkcję – tym razem jednak więziono w nim żołnierzy niemieckich. Od tego czasu miasto zaczęło się rozwijać. Nazwę zmieniono na Gródek, później na Kłomino, wybudowano bloki mieszkalne, sklepy, szkołę, szpital, nawet kino. Jednak ludność – około 5 tysięcy – powoli zaczęła maleć. Część budynków rozebrano na rzecz budowy Pałacu Kultury w Warszawie, a Rosjanie wracali do swojej ojczyzny, skutkiem czego na początku lat dziewięćdziesiątych miasto opustoszało całkowicie.  Pozostało tylko kilka rodzin, które z czasem także wyjechały, pozostawiając za sobą puste budynki. Szabrownicy szybko je splądrowali, wynosząc wszystko, co miało jakąś wartość.

Miasto-widmo
Dzisiaj Kłomino jest prawdziwą atrakcją turystyczną. Porośnięte trawą chodniki i uliczki, błąkające się bezdomne zwierzęta i niszczejące budynki dostarczają wrażeń niczym ukraińskie miasto Prypeć, czarna pamiątka po awarii elektrowni jądrowej w Czarnobylu.
Położone 12 kilometrów od Bornego Sulinowa, w leśnej, malowniczej okolicy, Kłomino ściąga turystów z całej Polski. Nieistniejące na wielu mapach miasto przyciąga mroczną, niespokojną atmosferą opuszczonego i zapomnianego przez ludzi miejsca, do którego nie prowadzą żadne znaki ani tablice. Jeszcze kilka lat temu taka wycieczka stanowiła nie lada atrakcję dla wyobraźni – porzucone talerze, sztućce, fragmenty gazet i ogłoszeń na ścianach przywoływały na myśl tutejsze zdarzenia z przeszłości. Niestety z roku na rok z Kłomina pozostaje coraz mniej – kolejne budynki i drogi wciąż są rozbierane – więc to ostatnia szansa dla każdego, kto chciałby je odwiedzić. Wszystkie plany zagospodarowania tego terenu legły w gruzach razem z kolejnymi budynkami na etapie rozmów o kosztach – a planowano wybudować tu między innymi miasteczko spokojnej starości. Wygląda zatem na to, iż niedługo, cegiełka za cegiełką, po Kłominie pozostanie tylko wspomnienie.

Fotografie pochodzą stąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz